Najkrótsza droga do stałego związku...
Weryfikujemy 100% profili
Bezpłatna rejestracja
Ponad 300 tysięcy Użytkowników
Czytelnia randkowa

Randka z prymuskiem!


Czytam opisy Waszych randek i pomyślałam sobie, że warto podzielić się własnymi przeżyciami. Tym bardziej, że to, co spotkało mnie, nie spotkało żadnego autora ani autorki zamieszczonych tu opisów.

Aha. Jestem Agnieszka. Opiszę randkę, na którą umówiłam się dawno temu.

Zaczęło się jak zwykle. Przeglądając portal z ogłoszeniami, znalazłam jedno, które mnie zainteresowało. Nie był to typowy portal randkowy. Było to miejsce, w którym szukający przyjaciół i partnerów zamieszczali swoje notki.

Autor ujął mnie tym, że nie przechwalał się żadnymi niesamowitymi cechami. Szukał dziewczyny i prezentował się raczej skromnie. Jego anons nie był powieleniem pozostałych. Widać było, że przemyślał go i napisał od serca. Nie było łatwo, ponieważ na portalu tym nie było gotowych profili, które należało tylko wypełnić.

Czułam, że nadawca jest nieśmiały i samotny. Też taka byłam, więc pomyślałam, że dogadamy się, a w każdym razie nie zrobię z siebie idiotki. Przez kilka tygodni pisaliśmy do siebie, w końcu postanowiliśmy się spotkać.

Tuż przed spotkaniem, wymieniliśmy się zdjęciami. I tu szok. Spojrzałam na zdjęcie i zobaczyłam znajomą twarz. W pierwszej chwili nie mogłam skojarzyć. Potem przypomniałam sobie. Był to Adam – chłopak z równoległej klasy. Nielubiany i wyśmiewany przez wszystkich.

Właściwie nie wiem, czemu go nikt nie lubił. Chyba dlatego, że dobrze się uczył, a to nikomu nie imponowało. Adam uczył się, bo lubił. Znany był z tego, że spędza nad książkami całe dnie. Nigdzie nie chodził po szkole, nie imprezował. No, w ogóle prymus pierwszej klasy. Cichy, prawie nieobecny, ale zawsze przygotowany i umiejący wszystko na piątkę.

Nie wiedziałam co zrobić. Żal mi było Adama, jednocześnie nie miałam ochoty na naukową randkę. Z drugiej strony, jego ogłoszenie naprawdę mi się podobało. Podobało mi się również to, co pisał w listach. Ani śladu naukowego bełkotu, wyższości czy chwalenia się wiedzą. Co tam, niech się dzieje wola nieba!

Umówiliśmy się w małej i przytulnej knajpce w naszym mieście. Znany z lat szkolnych nieśmiały prymusek, zaskoczył mnie na całego. W kawiarni czekał zamówiony i przygotowany stolik. Na początek dostałam piękne kwiaty. Adam nie miał pojęcia, że spotyka się ze znajomą z podstawówki. Nie chodziliśmy do jednej klasy, a ja nie byłam tak charakterystyczna jak on. Fakt, że się znamy, ujawniłam mu dopiero pod koniec randki. Zdziwił się bardzo i zmieszał, bo przypomniałam mu lata szkolne, których nie mógł dobrze wspominać.

Po pierwszym spotkaniu umówiliśmy się na kolejne. Potem na następne i tak dalej. Znajomość z Adamem trwała półtora roku. Rozstaliśmy się z przyczyn od nas niezależnych. Dostałam atrakcyjną propozycję pracy na drugim końcu Polski. Adam chciał się żenić i jechać ze mną. Ja nie byłam gotowa na małżeństwo i zostaliśmy tak zwanymi przyjaciółmi, co kończy się wiadomo jak…
Ocena opisu: 3/5 (2 głos/ów)
Rodzaj: Różne historie
Udostępnij na Facebooku Udostępnij na Twitterze
Udostępnij:
  Napisz komentarz jako Gość (lub zaloguj się):

Komentarze:

Autor: falisia123   Data: 2024.01.12 07:34
Fajna historia ujmująca za serce. Bardzo podoba mi się postawa dziewczyny która poznała chłopaka a mimo to nie skreśliła spotkania z nim. Chłopak okazał się inny się wszystkim wydawało. Ważne jest poznanie kogoś bliżej a nie osądzanie.
Autor: weronika75   Data: 2019.04.23 18:43
Fajna i miła historia. Czasami ktoś z przeszłości jest fajniejszy niż z teraźniejszości. Ludzie się zmieniają i tu na lepsze. Szkoda tylko że zrezygnowałaś. Nie trzeba się żenić, mogłaś po prostu spróbować, dostałaś prace a on chciał jechać z tobą mało się zdarza żeby facet pojechał. Szkoda. Ja jednak bym chciała i pozwoliłabym żeby pojechał. Ślub może nie, może z czasem ale jednak żeby był obok. Szkoda
Autor: mysza70   Data: 2018.11.28 21:14
Ale może to i lepiej, że dziewczyna postawiła sprawę jasno. Takie ostre cięcie jest bolesne, lecz o wiele bardziej boli, gdy nieświadomie jesteśmy zwodzeni przez kolejne miesiące lub lata. Jeśli nawet z - tak zwanych - szlachetnych pobudek to czas sprawia, że bardzo trudno jest się potem pozbierać. Przeżyłam podobne rozstanie po dużo dłuższym okresie, gdy ja byłam już bardzo zaangażowana w znajomość. I powiem jedno - to nieprawda, że czas leczy rany. Może tylko uczy, jak z nimi żyć... dlatego, mimo smutku, duży plus ode mnie dla bohaterki opisu.
Autor: Konto usunięte   Data: 2015.07.11 14:53
Smutne.
Agnieszko, jednak rozstanie z przyczyn zależnych od Was (od Ciebie).
Dla Adama, jak piszesz, Twoja przeprowadzka nie była problemem.
To Ty powiedziałaś nie.
W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Możesz samodzielnie zarządzać cookies i dokonać zmiany ustawień w swojej przeglądarce.
Więcej informacji znajdziesz na stronie cookies.